środa, 26 grudnia 2012

#3 Wigilijne tworzenie

Bałwanek w szaliczku i ciepłej czapeczce
Jak to mówią - Święta, Święta i po Świętach, a te upłynęły mi w spokojnej, rodzinnej atmosferze, przy stole pełnym smakołyków, cichym dźwięku kolęd wydobywających się z głośników komputera oraz delikatnie tlących się świeczkach. Zabrakło co prawda śniegu i chłodu, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało w tworzeniu. Pomimo ogromu pracy, związanej z Wigilijną wieczerzą, kupnem prezentów i ogólną organizacją czasu całej rodziny podczas Świąt, udało mi się znaleźć chwilkę, którą mogłam poświęcić tylko dla siebie. Zatopiłam się w moim nowo stworzonym kąciku do pracy, który powstał we wnęce, gdzie uprzednio stało łóżko. Musiałam co prawda pozbawić je ramy, bo wszystko się nie zmieściło i teraz na podłodze leży goły materac, ale za to teraz mój pies jest zachwycony bliskością mojej osoby, do której wcześniej mógł dostać się tylko poprzez wskok na łóżko i wędrówkę po kołdrze... Teraz przynajmniej nie musi pytać o pozwolenie, czy może mi "wejść do łóżka".


Półki pełne moich materiałów oraz serce mojego kącika - biurko



Jeśli ktoś myśli, że stworzenie stanowiska pracy to niesamowity wydatek, który dodatkowo zajmuje i tak ograniczoną powierzchnię niedużego mieszkania, to grubo się myli. Mnie udało się wynaleźć dodatkowe miejsce w mojej wnęce na łóżko, które ukryłam za trzema niewysokimi półkami na książki w salonie. Moja córka ma osobny pokoik, a dla mnie zabrakło, więc schowałyśmy moje łóżko we wnęce w salonie, gdzie nikomu nie przeszkadza i jeszcze od wzroku gości kryją ją bukowe półki. Po przesunięciu jednej z nich znalazło się miejsce na niewielkie biurko. Blat kupiłam w promocji w Leroy Merlin (zapłaciłam niecałe 30 złotych), a nóżki znalazłam przecenione w Ikei (kolor różowy). Zaś obrócone półki na książki obłożyłam swoimi materiałami, farbami, wstążkami, foremkami, pędzlami, guziczkami...


Ponadto, przez ostatnich kilka dni napracowałam się dużo i eksperymentowałam z proporcjami składników masy solnej, żeby choć trochę zbliżyć się do ideału. Spróbowałam też połączyć składniki masy z odrobiną farby, żeby nabrała innego koloru, niż klasyczny biały. Powoli też uczę się malowania. Co prawda oczy i usta nadal są moją piętą achillesową, ale myślę, że robię postępy. Zrobiłam sobie kilka główek, którym namalowałam oczy i usta na różne sposoby, próbując wybrać najlepszy. Ale jako, że nadal wychodzą mi dość koślawo, ciągle staram się znaleźć "swój" wzór, który będzie wychodził mi najlepiej.
Póki co, uraczę was kilkoma zdjęciami dotychczasowych prac - tych już skończonych i tych będących nadal w trakcie zdobienia:

Przegląd moich pierwszych prac, zrobionych jeszcze przed Świętami
Największe zdjęcie przedstawia aniołka, z którego jestem dość dumna. Co prawda zdaję sobie sprawę, że nie jest to jakaś rewelacja, ale w zestawieniu z aniołkiem na mniejszym zdjęciu wypada zdecydowanie lepiej. A ten mały aniołek to była moja pierwsza jakakolwiek praca. Ostatnie zdjęcie przedstawia łosia z nóżkami zawieszonymi na sznurku. Troszeczkę musiałam się namęczyć, żeby wisiały na stałe, bo ciągle mi odpadały, klej był za słaby. Na szczęście potem wpadłam na dość istotną informację, jakiego kleju najlepiej używać - i to załatwiło sprawę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz